Na Sali Prób warszawskiego Teatru Dramatycznego "Śnieg" Stanisława Przybyszewskiego. Dobrze, że właśnie na tej scenie. Kameralność małej salki stwarza przychylny klimat do odbioru sztuk psychologicznych, a nazwa przestrzega, że dzieją się tu rzeczy na zasadzie pewnego eksperymentu. Tekst, sztuka, nie jest przeznaczona dla szerokiego kręgu odbiorcy, ma się dopiero sprawdzić. Czy to jako nowość rodzima lub obca, czy też coś odgrzebanego z przeszłości, odkurzonego z pyłu zapomniania i postawionego wobec nas, ze znakiem zapytania. Dramaturgia Przybyszewskiego ma w sobie coś z prawdy życia i psychologii, a równocześnie dziwactwa filozofii, sztuczność, przesadę ekspresji, nieznośną dla nas manierę języka. Zachwyty współczesnych, prędkie zapomnienie przez następne pokolenie - ma to swoją wymowę. Wystawiając dziś "Śnieg" reżyser miał do wyboru dwie drogi. Łatwiejszą: jaskrawo wypunktować swoistą stylistykę przybyszewszcz
Tytuł oryginalny
Premiery warszawskie (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny Nr 8