Przede wszystkim należałoby zacząć od "Ateneum", chyba dziś jedynego dramatycznego warszawskiego teatru, którego kasy są oblężone pomimo wywieszki: "Wszystkie bilety wysprzedane". Nawet więcej - są podane terminy, prowadzonej na kilkanaście dni wcześniej, przedsprzedaży na miesiąc następny:
- Więc tak się umawiamy: pani stoi do dziesiątej, a potem ja zwalniam się z pracy i panią zmieniam - takie strategiczne rozmowy można słyszeć w czasie przerwy przedstawienia i nie dotyczą one ani kolejki mięsnej, ani ciuchowej. Dotyczą kolejki do teatru, bodaj na "Złe zacho-wanie", spektakl dyplomowy studentów PWST, który w "Ateneum" właśnie realizował Andrzej Strzelecki. Tak, ten sam - od "Clownów" i "Kazania" - przedstawień zrealizowanych w koszaliń-skim Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Jak i koszalińskie realizacje, "Złe zachowanie" poprzedziła fama o morderczej pracy wykonawców. Pracy, która w efekcie przyniosła - jak niektórzy głoszą - teatralny przebój Warszawy. I tym razem zrodziła się Strzeleckiemu przypowieść. O młodości i jej buncie, o nieposłuszeństwie i zerwaniu z konwenansem, bo - talk jest zawsze, gdy kolejne pokolenie wkracza w życie. Tym razem pokolenie spod znaku "punk" i "poppers", spod znaku specyficznej muzyki i charakterystycz