TO już stało się zwyczajem, nie wiadomo zresztą czy godnym polecenia, ale stosowanym poza stołecznym Teatrem Wielkim i przez inne nasze teatry: to jakby coś w rodzaju popisu na zakończenie sezonu, a zarazem pozycja jeżeli nie startowa, to rezerwowa na początek sezonu następnego. Tym razem, z przyczyn od kierownictwa Teatru niezależnych, trzeba było przenieść premierę "Poławiaczy pereł" Georgesa Bizeta z 38 czerwca na ostatni wieczór sezonu. Premiera tym bardziej atrakcyjna, że dla wielu miłośników opery - nie wyłączając niżej podpisanego - była pierwszą sposobnością zobaczenia i usłyszenia na scenie rzadziej dziś raczej wystawianego dzieła niespełna 25-letniego przyszłego twórcy nieporównanej "Carmen". Otóż to... każdy z nas wchodził na widownię osłuchany aż do przesytu z tenorową arią, romansem Nadira i zbrojny w pewność, że "Poławiacze" nie wytrzymają krytyki w zestawieniu z "Carmen" i wobec tego nietrudno będzie b�
Tytuł oryginalny
Premierą zamknięto... sezon
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 150