"Chory z urojenia" wg Moliera w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborcza - Wrocław.
Janusz Wiśniewski zafundował publiczności "Chorego z urojenia" podróż w czasie. Do teatralnych lat 80. ubiegłego wieku. Odnajdą się tam ci, którzy domagali się powrotu "normalności" w Polskim. Zawiodą się wszyscy, którzy poprzeczkę oczekiwań mają zawieszoną choć o milimetr wyżej. Dla widzów, którzy znają twórczość Wiśniewskiego, spotkanie z "Chorym z urojenia" nie powinno być niespodzianką. Reżyser, któremu u progu kariery zarzucano bezpardonowe zżynanie z Tadeusza Kantora, robi od lat właściwie ten sam spektakl - mocno oparty na formie, sprowadzający aktora do roli marionetki, skupiony na obrazie, ożeniony z transową muzyką Jerzego Satanowskiego. I o ile konsekwencja w działaniu, także tym twórczym, sama w sobie jest godna uznania, w wypadku Wiśniewskiego zasadne jest pytanie, na ile rozwija poprzez kolejne spektakle swój twórczy język. O "Chorym z urojenia", kolejnym Molierowskim przedstawieniu w jego karierze - po "Szkole żon" i "D