Tak bezceremonialnie podsumował premierę "Traviaty" Verdiego w operze prezydent Tadeusz Truskolaski w piątkowy późny wieczór, gdy już po wszystkim, wraz z marszałkiem Jarosławem Dworzańskim, wszedł na scenę. Premiera okazała się porządnie zrealizowanym widowiskiem, przede wszystkim pięknie zaśpiewanym. Jezioro zadanie spełniło, czterometrowa lalka przymykała oczy, jak zaplanowano, widzowie całość oklaskiwali na stojąco - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
A skąd te prezydenckie buty? No właśnie. Zabawna drobna sytuacja podczas wręczania kwiatów (jedna z dziewcząt z naręczem kwiatów dla artystów, miała problem z wysokimi szpilkami, w końcu szybko je zrzuciła i z brawurą kwiaty wręczała dalej) przydała finałowi premiery trochę lekkości i żartobliwej aury. Prezydent wchodząc zaraz potem na scenę, na tej sytuacji właśnie postanowił oprzeć swój prezydencki, dosadny i dosłowny "bon mot". A chwilę później, nie wiedzieć czemu, odwrócił uwagę od zdecydowanej bohaterki wieczoru - "Traviaty" - uznając, że to dobre miejsce i czas, by zaprosić wszystkich na poranną kawę na skrzyżowaniu Sienkiewicza i Piłsudskiego i ogłosić, że o 7 rano w sobotę oficjalnie skrzyżowanie zostaje otwarte. Roberto Skolmowski, szef opery i reżyser "Traviaty" żartobliwie: - Czekaliśmy na tę informację, panie prezydencie. Tadeusz Truskolaski (w podobnym stylu jak wcześniej): - Premiera musi mieć godną oprawę.