MAREK FIEDOR sięgnął po powieść Alberta Camusa "Dżuma" i w oparciu o własną adaptację przeniósł ją na Dużą Scenę Teatru Jaracza w Łodzi. - Nie zajmuję się fabułą powieści. Ciekawi mnie wykreowany typ bohatera: człowieka, którzy mierzy się z problemem zła.
Leszek Karczewski: Sięgnął Pan po "Dżumę". Czy dziś można być egzystencjalistą? Marek Fiedor: Albert Camus dyskutował z egzystencjalizmem. Optymizm jego świeckiego humanizmu kłóci się z pesymistycznymi poglądami Jean-Paula Sartre'a. Nie zajmuję się też fabułą powieści. Nasz spektakl nie będzie historią o tym, jak dzielni ludzie walczyli w Oranie z epidemią. Ciekawi mnie wykreowany typ bohatera: człowieka, którzy mierzy się z problemem zła. Bohaterowie "Dżumy" postawieni są przed dylematem, którego nie chcą rozstrzygać. Myślę, że sam akt podjęcia wyzwania, rzuconego przez zło, jest właściwym heroizmem, a nie skuteczność walki z dżumą. Dlatego nie adaptowałem całej powieści. Doprowadzam sytuację do ekstremum i porzucam bohaterów w środku - jak pisze Camus - "saturnaliów na skraju grobów". Pointa spektaklu nie pokrywa się z wymową książki. Skąd podczas epidemii w Oranie bierze się karnawał? Dlaczego wszyscy przesiadują w k