Zbigniew Hołdys, autor takich hitów jak "Autobiografia" czy "Nie płacz, Ewka", napisał sztukę dla swojego syna i jego grupy teatralnej Niewinni Chłopcy. Reżyserii podjął się Piotr Łazarkiewicz. Próby przerwała jego nagła śmierć. Aktorzy zdecydowali, że pokażą spektakl w takim stanie, w jakim ich opuścił. Premiera 5 lipca. Ze Zbigniewem Hołdysem rozmawia Alex Kłoś z Gazety Wyborczej - Stołecznej.
Alex Kłoś: W piątek w południe rozmawialiśmy o spektaklu "Prawo McGoverna". Ty napisałeś tekst, a reżyserią zajmował się Piotr Łazarkiewicz. Kilka godzin potem zadzwoniłeś i powiedziałeś: "Piotr nie żyje...". Zbigniew Hołdys: Kiedy usłyszałem o śmierci Piotra przez radio w samochodzie, pomyślałem, że to może być jakiś mój atak schizofrenii. To było tak nierealne. Dzień wcześniej uśmiechnięty, zdrowy, pełen optymizmu - i nagle pyk, nie ma Piotra. Chłopcy z teatru się popłakali. Nie wiedziałem, co zrobią. Mogli zrezygnować całkiem, mogli powiedzieć, że bez Piotra to nie ma sensu. Ale powiedzieli, że mu się ta premiera należy, że to dowód jego ostatniej pracy. Zagrają tak, jak Piotr wyreżyserował, i w takim stanie, w jakim ich opuścił. Jak narodził się pomysł na napisanie tej sztuki? - Mój syn założył z przyjaciółmi dziki teatr. Nazwali go Niewinni Chłopcy. Napisałem dla nich debiutancką sztukę. Przez ponad rok