"Ślub" Witolda Gombrowicza w reż. Anny Augustynowicz, koprodukcja Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
"Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Anny Augustynowicz łączy w sobie przestrzeń teatru i kościoła. Długi drewniany stół, pokryty białym obrusem niczym ołtarz. Na nim kielich, lilia, dzwonek, jabłko, z boku stanął konfesjonał. Nad sceną czerwona żarówka świecąca, jak "wieczna lampka" przed tabernakulum, świadectwo obecności Boga. Ale takie światełko może też sygnalizować próbę w teatrze. Nad sceną górują też reflektory na statywach. Witold Gombrowicz wyobrażał sobie "Ślub" jako "Kościół ziemski". W Polsce teatr wyrósł z obrządku religijnego, z inscenizacji w kościele w czasie świąt Wielkanocnych. Henryk kreśli słowem Do takiego świata wkracza Henryk (gościnnie Grzegorz Falkowski), który właśnie wrócił z rewolucji (w głośnikach jeszcze pobrzmiewa Marsylianka). To demiurg, artysta, który z czerwonym ołówkiem w ręce tworzy sceny, za pomocą których bada język, to co się nam mówi, to nad czym panujemy, co jest