"Szewcy" Stanisława Ignacego Witkiewicza w reż. Jerzego Stuhra w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
"Szewcy" Witkacego w reżyserii Jerzego Stuhra to spektakl wyrazisty, dynamiczny i zabawny. Bez "sztuczek z tak zwanego nowego teatru", ale z wydobyciem na pierwszy plan aluzji politycznych. Zrealizowany na zakończenie obchodów stulecia awangardy w Łodzi pokazuje, jak awangarda stała się klasyką - "żywą". W kwestii adaptacji Stuhr jest konserwatystą. Nie bawi się formą, nie uprawia kabaretu. Jeśli Witkacemu dopisuje, to małymi literkami. "Jutro podpiszę wszystko w gabinecie - nie mam jeszcze pieczątki" - zwraca się wprost do widzów Scurvy (świetny Piotr Seweryński). I, zniżając głos, dopowiada: "Zostałem ministrem sprawiedliwości przez telefon". Lokaj księżnej, który u Witkacego prowadzi na smyczy psa, u Stuhra występuje solo, ale za to z książką. Na próbie medialnej zatytułowana była "Mój kot", ostatecznie wycofano się z tego pomysłu. Szkoda! Takich amplifikacji jest w spektaklu jak na lekarstwo, a mimo to wiele zdań wziętych bez retuszu z