KOMEDIA EROTYCZNA Z ŻYCIA JURNEJ RODZINKI Tadeusz Różewicz napisał "Białe małżeństwo" przed 25 laty, lokując akcję sztuki na początku stulecia. Opowieść o wstydach, koszmarach i kompleksach panny, która odkrywa rozkwitanie ciała, świadomie wcisnął w ramy epoki. Nie znaczy to, że powstała sztuka historyczna. Przeciwnie, utwór uważa się za generalną psychoanalizę polskiego erotyzmu. Trafną właśnie dlatego, że zakorzenioną w czasie, gdy mieszczańską pruderię zaczęły rozsadzać egzaltowane i rozerotyzowane rojenia. W takiej aurze bunt Bianki odmawiającej wkroczenia w płciową dorosłość mógł brzmieć serio. Tymczasem nasz teatr nie zwykł szanować historycznej lokalizacji; zna tylko dwa czasy: konkretne "dziś" lub jakieś "wczoraj". Reżyser "Białego małżeństwa" uwiązł między jednym a drugim. Cezarego Żaka i Adama Woronowicza (ojciec i narzeczony) ubrał na staroświecką modłę, ale dziewczyńskie pogwarki w łóżkach przestroił
Tytuł oryginalny
Precz z małżeństwem
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 21