Legendarny rockman wstrząsnął nieruchawym stołecznym teatrem. Debiutancka sztuka Zbigniewa Hołdysa "Prawo McGoverna" zanosi się na jeden z największych hitów przyszłego sezonu. Jednak są tacy, którzy twierdzą, że nie każde słowo charyzmatycznego muzyka się liczy - o perypetiach związanych z debiutem Niewinnych Chłopców pisze Iza Natasza Czapska na swojej stronie internetowej.
Jeszcze przed premierą wielu dziennikarzy otrzymało maila od niejakiego Guru. Guru to przydomek Zbigniewa Hołdysa, którym muzyk posługuje się m.in. w elektronicznej poczcie. Jednym może wydawać się to cokolwiek kabotyńskie, dla innych to określenie, na które Hołdys zapracował jako lider Perfectu, współtwórca historycznych songów "Autobiografia", "Nie płacz Ewka", popularyzator rocka, wyciągający rękę do bezdomnych i narkomanów, szlachetny zgred, za którym idą młodzi. Ziarenko nadziei W mailu pisanym po pokazach przedpremierowych Guru nie krył się z gorączką nowicjusza: "Z bijącym sercem zawiadamiam Was, że wczorajszy spektakl w wykonaniu debiutującego teatru Niewinni Chłopcy został przyjęty owacją :) Chyba się udało! (...) Nie wiem jak Was zachęcić. Dawno nie miałem jakiejkolwiek tremy, a teraz mam. Nie zmienia tego fakt, że wczoraj Marysia Seweryn powiedziała mi po przedstawieniu >>Ty, to jest dobre! To jest naprawdę dobre!<<. Że wc