Reżyser przed premierą zapowiadał, że jego pragnieniem jest, by aktorzy wcielili w życie hasło "Nie grać! Śpiewać!". Na jego nieszczęście, może i jemu na złość, aktorzy zrobili dokładnie to, czego żądał - o spektaklu "Terezín" w reż. Zbigniewa Micha w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Stary Teatr w Krakowie postanowił w sposób zdecydowany przełamać paradygmat świąteczno-noworoczny. "Terezín", ostatnia w 2008 roku premiera, to - uwaga - rozśpiewany spektakl poświęcony Zagładzie. Opowieści ocalałych z piekła czeskiego getta żydowskiego i historie tych, którym nie udało się przetrwać, zrealizowane w niewielkiej przestrzeni Nowej Sceny, przeplatane są piosenkami czy wręcz kabaretowymi numerami taneczno-wokalnymi. Pięcioro aktorów i akompaniujący im muzyk (Mieczysław Mejza) przez 90 minut starają się dotknąć przerażającego punktu stycznego pomiędzy śmiercią a klaunadą. Piosenki i pieśni wykonywane (po czesku i niemiecku) w krakowskim spektaklu rzeczywiście powstały w getcie, tam były wykonywane podczas np. wieczorków kabaretowych, dawały złudę wolności, wentyl dla wzbierającej rozpaczy. Kontrapunktem dla - często żywiołowych - partii śpiewanych spektaklu miały być opowieści o szaleństwie Holokaustu, odczytywane przez