Stali czytelnicy tuż-przedwojennych numerów dziennika "Dzień Dobry - Kurier Czerwony" zapewne z ciekawością wyczekiwali z dnia na dzień kolejnych odcinków sensacyjnej z pozoru, a w gruncie rzeczy groteskowo-satyrycznej powieści Z. Niewieskiego pod chwytliwym tytułem "Opętani". Panowie - z rosnącym zainteresowaniem, panie - z pozorowanym oburzeniem, młodzież męska - z podnietą, a panny - z rumieńcem na twarzy śledzić musiały tajemnicze zajścia w majątku pani Ochołowskiej i w zamczysku księcia Holszańskiego, demoniczną miłość panienki Ochołowskiej do - pożal się Boże - trenera Leszczuka, nieczyste zamiary zarządcy książęcego zamku, opętanie Leszczuka i dochodzenie prowadzone przez słynnego jasnowidza Hińcza. To były czasy, i powieści...! Dopiero po latach okazało się, że pod pseudonimem Niewieskiego ukrywał się nie kto inny, ale ceniony już autor głośnej powieści "Ferdydurke", 35-letni wówczas Witold Gombrowicz. Kiedy
Tytuł oryginalny
Prawie horror
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 24