"Zagłada ludu, albo moja wątroba jest bez sensu" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Tomasz Miłkowski na stronie AICT.
To nie jest miła sztuka - wszyscy dyszą ku sobie złymi uczuciami, w każdym czai się przemoc, perwersja i złość. Stara nabożna emerytka i jej upośledzony syn, który roi o karierze artysty malarza, przykładna rodzina naturalizowanego od dwóch pokoleń Austriaka, dobierającego się do swoich córek, z żoną z tzw. wyższymi pretensjami i owdowiała profesorowa, odnajdująca radość w maltretowaniu psychicznym otoczenia, to sąsiedzi, zdolni pozabijać się nawzajem. Wiele takich obrazów po literaturze, ale Werner Schwab, "zły człowiek", jak o sobie samym powiadał, nie pozostawiał żadnych złudzeń - świat namalował jako kłębowisko żmij i watahę wilków. I to nie byłoby szczególnym osiągnięciem, gdyby prócz batożenia bliźnich nie zaproponował nowego, odkrywczego języka, którym posługują się postacie z jego dramatów - w polskim tłumaczeniu brzmi jak mowa bliska postaciom ze sztuk Witkacego. To język pokraczny, wykoślawiony, ale w tym sp