"Gwałtu, co się dzieje!" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.
Gdy słyszę o starym tekście, który właśnie czeka na premierę, kulę się ze strachu. Osobliwie, gdy zapowiada się, że inscenizacja będzie "nowoczesna". Tak i, gdy przekraczałem próg Teatru Powszechnego. Bo Fredro już doświadczył siły młodości, bo spektakl bez realiów epoki, bo muzyka, to i tamto. "Gwałtu, co się dzieje!" jest miłym rozczarowaniem. Na scenie mamy prawdziwą farsę ze wszystkimi atrybutami gatunku. Są nagłe zwroty akcji, przebieranki, precyzyjnie tkany dialog, a także nieodzowne tempo - ono decyduje w dużej części o komizmie. Gabriel Gietzky dowolnie potraktował historyczny czas. Umowna scenografia każe sądzić, że jesteśmy w wieku XIX, ale przeczą temu współczesne kostiumy, a także rekwizyty współczesności. Ta "modernizacja" komedii Fredry ma głębokie uzasadnienie w tekście. Świat na opak wywrócony, czyli babskie rządy w Osieku nie rozgrywają się w jakiejkolwiek określonej epoce, sam autor bawi się chronologią. Współ