W chwili obecnej nie ma oprócz Tadeusza Słobodzianka tak bardzo popularnego i cenionego twórcy, który w swoich tekstach potrafiłby pokazać światu koloryt ziemi białostockiej. Kolejnym na to dowodem jest sztuka "Car Mikołaj", której telewizyjna premiera odbyła się w minioną środę.
W latach trzydziestych XX wieku w jednej z białostockich wsi pojawia się osobnik utrzymujący, że jest prawym potomkiem carów. Zyskawszy zaufanie i cześć zaczyna korzystać z licznych przywilejów władzy (jadło, alkohol, kobiety, posłuch poddanych). Nieszczęście sprowadza niefortunny wybór towarzyszki życia - ginie człowiek, który chciał dokonać zamachu na fałszywego cara, w odwecie za uwiedzenie narzeczonej. Oszust przyznaje się publicznie do swoich przewinień. Tadeusz Słobodzianek występując w programie telewizyjnym w dniu premiery zapytany o odniesienia "Cara Mikołaja" do współczesności powiedział, że gdyby odniesień nie było, to robienie rzeczy całej nie miałoby sensu. Ze stwierdzeniem tym warto polemizować choćby dlatego, że - być może na skutek przesadnej skromności autora - zawęża ono pole odbioru i umniejsza wartość przedstawienia. Aktualności rzeczywiście można się w nim doszukać (potrzeba jednostkowego autorytetu i charyzmy, cz