"Sekretne życie Friedmanów" wg scenar. i w reż. Marcina Wierzchowskiego z Teatru Ludowego w Krakowie na Wybrzeżu Sztuki w Gdańsku. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.
Wystrzał artystyczny na otwarcie Wybrzeża Sztuki. Historia rodziny Friedmanów wydarzyła się naprawdę w latach 80. w Stanach. Tak zwana porządna, by nie rzec wręcz modelowa rodzina: zamożni Żydzi, szanowany w społeczności ojciec (nauczyciel roku), matka, która poświęciła się wychowaniu trzech synów. Nic nie zapowiadało tragedii i koszmaru, który zaczął się odkrywać z każdą rozmową, z każdym dostarczanym przez media faktem, wywiadem, oświadczeniem. Pedofilia, sodomia, przemoc. Po latach powstał film dokumentalny, który próbował ukazać historię taką, jaką była naprawdę. Naprawdę? Po obejrzeniu "Sekretnego życia Friedmanów" czuję się jak pyton po połknięciu antylopy. Trawię, com połknął i końca nie widać. Wszystkiego jest tu dużo: wersji, interpretacji, postaci, lokacji. Spektakl zaczyna się przed kurtyną Dużej Sceny absolutnie perwersyjną w kontekście całości sceną pt. "Największy karzeł świata". Potem, m.in.: pokój w mi