"Jan Karski (Moje nazwisko jest fikcją)" w reż. Arthura Nauzyciela w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.
Mam po ,,Janie Karskim" odczucia mieszane. Z jednej strony francuskie przedstawienie podtrzymuje legendę polskiego kuriera. I robi to w sposób zasługujący na uznanie. Minimalizm scenografii i choreografii pozwalają na grę słowem. Bowiem to zawarta w długich monologach prawda wysuwa się na plan pierwszy. Relacja Karskiego jest bowiem świadectwem moralnego upadku ludzkości. Reakcja na doniesienia Polaka stanowi symbol milczenia wobec oczywistej zbrodni. Na początku Arthur Nauzyciel rekonstruuje wywiad z filmu ,,Shoah". Duma zawarta w wyrazie twarzy Statui Wolności blednie wobec twardych faktów, o których mówi świadek getta i Izbicy Lubelskiej. Później grający Karskiego Laurent Poitrenaux oskarża głośno całą ludzkość o brak reakcji na oczywiste zło. Okresowo gasnące i zapalające się znów światło przypomina o bezsennych nocach i psychicznych torturach naszego agenta. W końcu widowisko nie tylko przypomina o bolesnym odcinku historii, ale jest i opowieści