"Krakus", osobliwy misteryjny krewny "Balladyny", olśniewa - jak zawsze u Norwida - niezwykłą melodią i wagą słowa poetyckiego. Najczystsza, napowietrzna architektura poezji, symboli zda się najprostszych, jak ów próg kamienny, miejsce spoczynku Krakusa porzuconego w lesie przez książęcego brata, czy sam wątek bajeczny dwu braci - złego i dobrego w wyścigu do rzeczywistej sławy i władzy. Nigdzie wyraźniej niż u Norwida nie występuje różnica między "widzialnym" a "słyszalnym". Powiada w I odsłonie dramatu Pustelnik: "Cel drogi bywa z skończoną drogą Grotem się włócznia zazwyczaj kończy Wrębem się kończą brzegi opończy: Człek nie wie, mówiąc o tem i owem, że słów granice są jeszcze słowem." Granice słów są nieprzekraczalne. Czy teatr potrafi je przejść, przetłumaczyć na swój złożony lecz konkretny język? Spektakl w małej salce Teatru "Ateneum" w Warszawie do pewnego stopnia tylko dał pozytywną odpowiedź
Tytuł oryginalny
Prawda i słowo
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie Nr 24