EN

11.07.2008 Wersja do druku

Prawa tak naprawdę nie ma

- To, co jest nam bliskie, to metoda Actor's Studio. Chcemy być jak najbardziej autentyczni w swoich rolach. Dużo czasu spędziliśmy na budowaniu postaci, dopracowywaniu szczegółów, poznawaniu ludzkiego charakteru. Dążymy do prawdy, do tego, abyśmy bardziej "byli", niż "grali" - mówi TYTUS HOŁDYS z grupy Niewinni Chłopcy, która wystawiła sztukę "Prawo McGoverna".

"Prawo McGoverna" to nietypowy spektakl. Niewinni Chłopcy to bardzo nietypowy zespół teatralny. Opowiadają o tym ZBIGNIEW i TYTUS HOŁDYSOWIE: Jako dojrzały mężczyzna zostałeś dramaturgiem. Zbigniew Hołdys: W jakimś sensie tak. Pomyślałem nawet, że świetnym hasłem reklamowym promującym premierę będzie "Dramat Hołdysa" (śmiech). Tytuł dramatu "Prawo McGoverna" brzmi jak tytuł amerykańskiego thrillera. ZH: Bo jest to thriller. Ale nie chcę zdradzać przebiegu akcji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że sztuka zaczyna się od takiej sytuacji: młody chłopak siedzi w piwnicy przy stole i trzyma w ręku sznurek, którego drugi koniec jest przyczepiony do ładunku semteksu przyklejonego do czoła pewnego prawnika. Pociągnie czy nie? I dlaczego do tego doszło? Akcja toczy się w Warszawie. Czemu więc nie "Prawo mecenasa Wendego"? ZH: Nazwiska znanych polskich adwokatów budują dość konkretne inne konotacje i skojarzenia. A mnie zależało na ogólny

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik nr 161 - dodatek Kultura

Autor:

Maja Ruszpel

Data:

11.07.2008