Nawet ogromnej, trzydziestoosobowej obsadzie aktorskiej nie udało się zrównoważyć liczby widzów, którzy po spektaklu "Bambini di Praga " pozostali w foyer Teatru Powszechnego.
Największe emocje wzbudzała wyprawa do stolicy Czech, jaką część aktorów odbyła z reżyserką przedstawienia Agnieszką Glińską przed przygotowaniami do premiery. Była to pielgrzymka "w poszukiwaniu postaci", w celu nasiąknięcia praską atmosferą łagodności - ale także "wyjazd integracyjny". Początkowo zespół Teatru Współczesnego wymieniał się wesołymi aluzjami, bagatelizując obecność publiczności, która nic nie rozumiała. Dopiero głos z widowni przywołał aktorów do porządku. - To ja opowiem o swojej postaci - sumitowała się Monika Kwiatkowska. - Siedzieliśmy w dwunastkę w knajpie. Kolega poprosił o śliwowicę, ale ponieważ każdy zamawiał coś innego, kelnerka pogubiła się i dopiero po półgodzinie, kiedy kolega patrzył na nią błagalnie ze złożonymi rękami, przyniosła. On wychylił szkło, a kelnerka rzekła: "Co? Nowy żywot?". To była moja Nadzia (komiwojażerka odplamiacza "Tęcza"). Olena Leonenko opowiadała, jak melodie do