EN

16.01.2008 Wersja do druku

Prasa w Rosji mnie nienawidzi

Przed paryskim Teatrem Bouffes du Nord ogromna kolejka po bilety, jak w PRL po papier toaletowy lub w Galerie Lafayette po odpustowe torebki Luisa Vuittona. Na afiszu: Marina Vlady - "Władimir Wysocki, czyli przerwany lot". To sceniczna wersja znanych i z polskiego wydania wspomnień, w którą wpleciono piosenki i wiersze barda - pisze Anna Żebrowska w Gazecie Wyborczej.

Marina i Wołodia Dyskretny akompaniament dwóch gitar i kontrabasu. Marina Vlady w eleganckich szarościach. Jedwabna kreacja do pięt, szal-pajęczyna, łezki czarnych pereł w uszach, rozsypane włosy. "Wzdłuż urwiska, nad otchłanią, nad bezdenną, pędzą konie, A ja batem je poganiam, ku nieznanej gonię stronie, Mgłę i wicher chciwie chłonę, chwytam oddech półprzytomnie, Zgubny zachwyt mnie ogarnia, że już koniec, że już po mnie!" (tłum. Jerzy Czech). Vlady śpiewa lirycznym sopranem, nie siląc się - i słusznie - na naśladowanie chrypki Wysockiego. Chwilami głos jej się łamie, jakby nie mogła opanować wzruszenia. Ma prawie 70 lat, na koncie sto filmów, niezliczone role role teatralne i kilka płyt nagranych solo oraz wspólnie z trzema siostrami Poliakoff. W naszej części Europy wszystkie jej dokonania przyćmił jednak związek z Wysockim. Przeżyli razem 12 lat, ich miłość przeszła do legendy wieku uwznioślonej przez przedwcz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Marina Vlady: Prasa w Rosji mnie nienawidzi

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 13

Autor:

Anna Żebrowska

Data:

16.01.2008