Rzecz o niedojrzałym 30-latku, któremu marzy się słodkie życie.
Marcello, trzydziestoparoletni warszawiak z awansu społecznego, imię przejął po bohaterze słynnego filmu Felliniego "La dolce vita". Marcello lepiej brzmi w świecie wybujałych aspiracji niż Marcel z jakiegoś Grójca czy innego prowincjonalnego miasteczka, w którym się urodził. Zawodowo zajmuje się reklamą, a po godzinach próbuje być artystą, pisarzem. Na razie z miernym skutkiem. Mierne są i pozostałe jego życiowe osiągnięcia. Drogie mieszkanie kupił na kredyt, który będzie spłacać do końca życia. Nic dziwnego, że przygotowanie dla banku kampanii reklamowej dożywotniego kredytu kiepsko mu idzie. Jeszcze gorzej wygląda jego życie osobiste. Od 10 lat tkwi w związku z Emmą, ale myśl o ślubie, a tym bardziej o rodzicielstwie napawa go przerażeniem. "Niedojrzałość jest cechą naszego pokolenia" - przyznaje. Od życia oczekuje przygody, zabawy, spełnienia także w jakichś wyższych, ambitniejszych rejestrach, ale wszystko mu się wymyka. Czas prze