"Kram z piosenkami" Leona Schillera w reż. Cezarego Tomaszewskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Piotr Morawski w Dwutygodniku.
Kultura polska jest peryferyjna. Pełna obciachowych epizodów. Sarmackich wąsów, z których jakoby jako wspólnota powinniśmy być dumni, egzaltowanych odlotów, nazywanych straceńczym heroizmem czy żenujących śpiewek. Nieudolnego naśladowania innych, co zwykle wychodziło karykaturalnie. "Korona królów" to tylko ostatni obraz Polski paździerzowej, tworzonej dla wzmożenia dumy narodowej. Cezary Tomaszewski po raz kolejny sięga właśnie do tego repertuaru polskich gestów, który jest ostentacyjnie nienowoczesny. Tak jak serial TVP, który stara się wmówić, że staroświecczyzna to powód do chluby. Tak było ze "Śpiewnikiem domowym" Moniuszki, który Tomaszewski brawurowo wyreżyserował na koniec poprzedniego sezonu w Komunie// Warszawa, i tak jest z "Kramem z piosenkami" Schillera z warszawskiego Teatru Powszechnego. "Śpiewnik" Moniuszki, czyli "Cezary idzie na wojnę" z Komuny, była to wypowiedź na temat wzorców męskości. Ich tworzenia i testowania, zwła