- Praca nad peruką jest naprawdę czasochłonna, na jej przygotowanie potrzebuję około miesiąca. Peruki wykonujemy z różnych materiałów: sizalu (włókna roślinnego), żyłki lub naturalnych włosów, które odkupujemy lub zaopatrujemy się w nie w specjalnym sklepie ze środkami do charakteryzacji dla teatrów. Taka praca, choć bardzo misterna - tkamy po dwie żyłki, a liczyć je trzeba w tysiącach na jedną perukę, przynosi jednak ogromne zadowolenie i satysfakcję. Wspaniale jest bowiem ujrzeć owoc swojej pracy na scenie - mówi Zofia Tarkowska-Niemczuk, perukarz, charakteryzator w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.
Zofia Tarkowska-Niemczuk, perukarz, charakteryzator - urodziła się w Kocku (powiat lubelski), obecnie mieszka w Rzeszowie. Jest mamą 38-letniego Artura i 40-letniej Beaty. Ukończyła Międzynarodową Szkolę Charakteryzacji Filmowo-Teatralnej w Warszawie. Przez 6 lat pracowała w lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy. Z Teatrem im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie związana jest od 28 lat. W wolnych chwilach uprawia jogę i sport. Jak to się stało, że związała się Pani z Teatrem im. Siemaszkowej? - Zacznę od samego początku. Otóż teatrem zaczęłam interesować się w szkole średniej, kiedy to po raz pierwszy wraz z całą klasą poszliśmy na przedstawienie w lubelskim teatrze pt. "Poskromienie złośnicy". Muszę przyznać, że choć sztuka ogromnie mi się podobała, bardziej jednak interesowało mnie to, co działo się za kulisami - "przebiórki" aktorów, zmiany dekoracji itp. Teatr zafascynował mnie do tego stopnia, że na przedstawienia zaczęłam chodzi�