EN

31.07.2000 Wersja do druku

Pracoholik na odwyku

Reżyser przedstawienia zamiast współczuć zredukowanym pracusiom, którym zachwiał się grunt pod nogami, wyśmiewa ich i wytyka palcem, jakby mówił: sami tego chcieliście.

Ośmioro ludzi zamkniętych w sterylnej przestrzeni, ograniczonej z lewej strony srebrzystą, z prawej - czarną ścianą. W głębi - podwyższenie z barierką. Osiem krzeseł. Żadnych detali, chłód i pustka. To miejsce, w którym zwolnieni z pracy przedstawiciele kadry kierowniczej wielkich korporacji - "top dogsi" - uczą się żyć od nowa. Ale to także agencja pośrednictwa pracy. Dziwne miejsce, w którym sfrustrowani pracoholicy mają stanąć na nogi, po to by znów stać się trybami maszyny, czyli firmy. Urs Widmer, szwajcarski powieściopisarz i dramaturg, pokazuje ludzi bez osobowości, odhumanizowane automaty, posługujące się swoim własnym językiem. Reżyser Bartłomiej Wyszomirski jest dla nich bezlitosny. Już w pierwszej scenie, świetnie dopowiedzianej ostrą muzyką Tymańskiego, widzimy ich grzecznie siedzących w szeregu. Białe koszule, krawaty, marynarki, żakiety - wszystko spod igły, nienagannie jednakowe. Kiedy tak siedzą bez ruchu, a muzyka rozsadza

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pracoholik na odwyku

Źródło:

Materiał nadesłany

"Gazeta Wyborcza - Gdańsk " nr 177

Autor:

Monika Brand

Data:

31.07.2000

Realizacje repertuarowe