OBEJRZYJCIE "Kuchnię". Mimo że nie jest to ani wybitny tekst, a fragmenty ma nawet wręcz ułomne; ani w całości oszałamiająco wyreżyserowany; ani koncertowo przez cały (prawie 30 aktorów) zespół zagrany, gdyż przerasta to możliwości teatru. Obejrzyjcie przynajmniej akt pierwszy "Kuchni" ze względu na jego teatralną specyfikę. Kuchnia na scenie jest naturalistycznie prawdziwa i monstrualnie wielka. Reżyser, Wanda Laskowska, odsłaniając ją przed rozpoczęciem przedstawienia, liczyła na zysk, ale nie przewidziała straty - przedwczesnego rozładowania napięcia wizualnego pomiędzy sceną a widzem przychodzącym ze swego M-3. A przydałoby się ono dla wsparcia przydługiego rozruchu kuchni. Kiedy scena ukazuje się w pełni świateł, oddziałuje już nie jej ogrom, lecz zawieszona nad bielą sprzętów czerń kopciu (sugestywny pomysł scenograficzny Z. Pietrusińskiej). Cały akt pierwszy to rozruch i praca kuchni. Wprawdzie nie kroi się żywe
Tytuł oryginalny
Praca w kuchni
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 6