"Śmierdź w górach" w reż. Konrada Imieli i Cezarego Studniaka w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku.
"Śmierdź w górach" to musicalowy koszmarek, w którym postacie rodem z komiksu o "Tytusie, Romku i Atomku" ryczą ze sceny grepsy w manierze Mumio, ruszając się jak teletubisie. O ekscentrycznym musicalu nowego dyrektora Teatru Capitol, Konrada Imieli i Cezarego Studniaka trąbiły lokalne media. "Śmierdź w górach" ogłaszano manifestem pokolenia, odważną, hipergroteskową próbą weryfikacji pytania: komercja czy nonkonformizm w sztuce? Miał być musicalowy Gombrowicz, wyszedł Bałtroczyk w scenografii z folii nadmuchanej przez Grzegorza Policińskiego niczym plażowe zjeżdżalnie dla dzieci. Pomysł libretta był niebanalny. Pseudo-dokumentalna rekonstrukcja legendy o Waldemarze Jasińskim - satyryku, który wyjechał w Bieszczady, żeby uciec przed zgiełkiem wielkiego miasta i konwencjonalnymi instytucjami żartu. Przed redaktorami narodowego poczucia humoru. Taki porte-parole Stachury, może Stasiuka. W leśnej osadzie towarzyszą mu hipisi upalający się trawą i