Nasi rządzący jeszcze swoich pomysłów i wizji nie ujawniają, jeszcze trzymają je w zanadrzu, ale to na pewno nie potrwa długo. Nie mam wątpliwości, że lada chwila powiedzą nam, na czym tak naprawdę to "zwiększanie wydatków na kulturę" ma polegać. Oby tylko nie okazało się wtedy, że urzędnicy co prawda mieli na myśli kulturę, tyle że fizyczną - pisze Michał Danielewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Najpierw przychodzi wzruszenie. Bo jak tu się nie wzruszać, gdy idą zmiany, a kultura będzie oczkiem w głowie władz. Kiedy będzie oczkiem? No już, od zaraz, w tej chwili. Bo budujemy "współpracujący Poznań" i w związku z tym będziemy zwiększać nakłady na działania artystyczne. Serio. "Zgodnie ze strategią budowania kapitału społecznego zwiększamy wydatki (...) na kulturę (uczy tolerancji i współpracy mimo różnorodności)" - tak napisał na swoim blogu prezydent Ryszard Grobelny. I ja mu wierzę. Dlatego później przychodzi podziw. Bo jak tu nie podziwiać pomysłowości, wiedzy i wizji włodarzy naszego miasta. Przecież muszą mieć setki różnych pomysłów na projekty uczące tolerancji, skoro "Projekt Minaret" Joanny Rajkowskiej jest przez nich systematycznie torpedowany przez mnożenie proceduralnych trudności. Przecież muszą mieć niedostępną zwykłym śmiertelnikom wiedzę na temat przedstawień Teatru Muzycznego, skoro w odróżnieniu o