Miron Białoszewski rozgrywał swój teatr domowy we własnym mieszkaniu. Teatr Strefa Ciszy wynajął mieszkanie. - Nie było innego wyjścia - mówi Adam Ziajski [na zdjęciu], dyrektor Teatru Strefa Ciszy. Poza tymi, którzy już kupili bilet, nikt nie zna adresu.
- Chcieliśmy zachować dobrosąsiedzkie relacje. Poza tym, zależy nam na pewnej intymności. W przedstawieniu bierze udział aż osiemnaścioro aktorów i tylko siedmioro widzów. To może rodzić różne komplikacje. Czy widz, który przyjdzie na "Kwaterę", może się czuć bezpiecznie? Czy powinien zostawić w domu adres? - Fizycznie rzecz biorąc, będzie zagwarantowane bezpieczeństwo, wszak mówimy o teatrze, a teatr to pewna umowność. Chciałbym jednak wzbudzić pewien poziom niepokoju poprzez tematykę, którą poruszamy. Dotyka on czasami różnych sfer tabu, ale nie mogę nic więcej zdradzić. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że nie każdy widz zechce wziąć udział w tym, do czego zaproszą go aktorzy. Zakładacie aktywny udział publiczności? - Oczywiście. Kiedy widz nie zechce przystąpić do gry, uszanujemy jego wolę, ale wtedy nie będzie mógł uczestniczyć w dalszych perypetiach i będzie musiał się wycofać z mieszkania.