Wbrew oczekiwaniom publiczności Franciszek Starowieyski [na zdjęciu] nie skończył w sobotę [10 czerwca] pracy nad alegorią Poznańskiego Czerwca '56. Przed godz. 21 artysta poczuł się bardzo źle i musiał opuścić salę. Jak się okazało, trafił do szpitala. Obraz kończył wraz ze swoim asystentem w niedzielę, ale już przy drzwiach zamkniętych.
Widzowie, którzy przyszli w sobotę do wieży zegarowej, żeby wziąć udział w "Teatrze rysowania" Franciszka Starowieyskiego podkreślali, że powodowała nimi głównie ciekawość i chęć uczestniczenia w czymś wielkim, możliwość podpatrzenia artysty przy pracy. Większość po raz pierwszy brała udział w takim przedsięwzięciu. - To dla mnie coś zupełnie nowego uczestniczyć w tworzeniu sztuki - mówiła poznanianka Bogna Sadowska. - W ten sposób poznaję dzieło tak, jak widzi je autor. Wśród publiczności siedział Józef Bankiet, uczestnik Czerwca '56. - Przyszedłem tutaj przede wszystkim dlatego, że jestem emocjonalnie związany z wydarzeniami Czerwca. Sam brałem w nich udział i chciałem zobaczyć, jak to przedstawi Starowieyski - tłumaczył. - Nie znam się na sztuce, ale podoba mi się taka alegoria. Obserwatorzy siedzieli w skupieniu i ciszy, śledząc każdy ruch artysty. - Przyszłam tu przez przypadek, ale postanowiłam zostać, żeby zobaczyć