- Przypominamy, że niezależnie od czasów istnieje jakiś impuls, który prowadzi ludzi do tego, by ruszać się w określony sposób - mówi Marta Ziółek, reżyserka najnowszej premiery Polskiego Teatru Tańca.
Łączą ze sobą na scenie dwa historyczne porządki. Cofają się do średniowiecza i przywołują zjawisko "tanecznej zarazy", której różne odmiany w XIX w. zdefiniowano jako choreomanię. Ale na tym twórcy "Trucizny" nie poprzestają. W najnowszym spektaklu Polskiego Teatru Tańca spotkamy i tańce dworskie i vouging - czyli szalony taniec, który narodził się w latach 80. XX w. w środowisku czarnoskórych homoseksualnych mężczyzn. Hołdem dla tego stylu była m.in. piosenka "Vogue" Madonny. Dziś zachwyca się nim kolejne pokolenie. Bunt i kostiumy z ortez Źródłem poszukiwań dla twórców najnowszej premiery PTT był też wywodzący się z lat 90. krump - pełen ekspresji styl ulicznego tańca, wymyślony przez młodych mieszkańców biednych dzielnic Los Angeles. - Oba te style - vouging i krump powstawały w środowiskach ludzi wykluczonych, w obu chodziło o przełamywanie pewnych barier, a w krumpie także o przepracowywanie gniewu pewnej grupy społecznej