- Presley doszedł w swoim życiu do momentu, kiedy ma się wszystko, ale żadne zabawki już nie cieszą - opowiada Michał Siegoczyński o bohaterze swojego spektaklu "Elvis". Premiera - w sobotę o godz. 19 w Teatrze Nowym.
Na scenie - amerykańska limuzyna z połowy poprzedniego wieku. A także wszechobecne kamery i świecące marynarki, jakie zwykł nosić król rock and rolla - Elvis Presley. W jego postać - w charakterystycznym białym obcisłym kombinezonie, fryzurą w czub i z czarnymi bakami - w spektaklu Siegoczyńskiego wciela się m.in. Anna Mierzwa, śpiewająca brawurowo nieśmiertelny utwór "Suspicious Mind". Ale Elvisów jest tutaj więcej. Bo też wokół jego osoby, po tragicznej śmierci w 1977 r., narosło wiele legend. Wielu fanów Elvisa wciąż obsesyjnie wierzy, że on żyje. Że właśnie widzieli go w odbiciu na szybie. Albo że ukazał im się na toście. Coś w nim pękło - Presley jest idolem wszech czasów, postacią jakby wziętą z mitologii - uważa Michał Siegoczyński. Spektakl o nim chciał zrobić już od kilku lat. - Czułem, że to Mount Everest kiczu, na który naprawdę warto wejść - opowiada. - Ten spektakl to pewna matrioszka, wielopoziomowa opowieść