- Sztukę i władzę łączy autorytarna dążność do kontroli i pracy z ludzką fizycznością - mówi Maria Kwiecień, reżyserka spektaklu "Baba-Dziwo" na podstawie dramatu Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Premiera w piątek w Teatrze Nowym - pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Na scenie zachlapana farbą kanapa. Wielkie graffiti "Vagina Wielka". Portret matki z dzieciątkiem na ręku. Fruwające folie zamiast drzwi. Narysowane na ścianach gołe baby i świnie. W takich okolicznościach poznajemy artystów sprzeciwiających się dyktaturze. Ich domowy spokój burzy podwójna matka bliźniąt, która wkracza na scenę, rozpina zamek czarnej kieszonki na białym łonie i bezpardonowo domaga się wydzielenia pokoju dla niej i dla dzieci. "Państwo niby artyści? Bezdzietni artyści mi nie imponują" - oświadcza. I czyta dekret, w którym mowa o bezpłatnej dwuletniej służbie niezamężnych kobiet na rzecz repopulacji kraju. Dyktator jest kobietą Brzmi jak współczesna opowieść o władzy, która próbuje przejąć kontrolę nad ciałami obywateli, by zawalczyć o ich umysły? Nic bardziej mylnego: "Baba-Dziwo" powstała osiemdziesiąt lat temu, jako satyra na Niemcy rządzone przez Adolfa Hitlera. Dyktatorem jest w sztuce kobieta. Dramat został wysta