- Dużo inspiracji dał nam i poprzedni, i obecny prezydent - mówi Magdalena Miklasz, reżyserka spektaklu "Iwona, księżniczka Burgunda" w Teatrze Nowym. Twórcy spektaklu chcieli w nim pokazać rozpad rodziny, ale też narodu.
- To od dyrektora teatru wyszła propozycja, żeby wystawić coś Gombrowicza. Wtedy już decyzja była prosta - mówi Magdalena Miklasz, reżyserka spektaklu "Iwona, księżniczka Burgunda" w Teatrze Nowym. - Temat siedział we mnie od dzieciństwa. Zobaczyłam "Iwonę" gdzieś w teatrze telewizji i mnie zafascynowała. W rodzinę zostaje wpuszczony wirus. Nie wiadomo, co z nim zrobić, obnaża on słabości, powoduje obsesje, lęki. Mamy konwenanse, w które ktoś nie potrafi wejść i nagle się coś sypie, kruszy. Na takim poziomie jest to już dla mnie bardzo fascynujące - dodaje. "Iwona, księżniczka Burgunda" to jednak także spektakl o rozpadzie państwa. Twórcy spektaklu, w tym Żelisław Żelisławski, który zaadaptował tekst dzieła Gombrowicza, uwypuklili tę część dramatu. Stworzyli fikcyjne państwo - Republikę Burgundii i Kresowii. - Kresowia brzmi wschodnio. To miał być trochę mariaż dwóch, niekoniecznie pasujących do siebie pierwiastków - mówi Żeli