W październiku minęło 45 lat od śmierci największej pieśniarki XX stulecia - Edith Piaf [na zdjęciu] - paryskiego Wróbelka. To doskonały pretekst do przypomnienia jej burzliwego życia, wielkich uniesień i trudnej przyjaźni z inną, równie wielką osobowością poprzedniego wieku - Marleną Dietrich, słynnym Błękitnym Aniołem. Te dwie legendy, spotykają się w sztuce Evy Pataki "Edith i Marlene".
W spektaklu obie panie rozmawiają o sztuce. Ale przede wszystkim - o potrzebie miłości, o lęku przed samotnością, o pazerności na życie... Nie zabraknie w tym przedstawieniu oczywiście piosenek: "La vie en rose", "Akordeonista", "Mon Dieu" i nieśmiertelny "Hymne la amour", a naprzeciw: "Liii Marlene", "Johny" czy słynne "Ja jestem tylko po to, żeby kochać mnie" - i wiele innych. W rolę Edith wcieli się Lucyna Winkel, a postać Marlenę odegra Agnieszka Wawrzyniak. - Podczas pracy nad rolą, uzmysłowiłam sobie, że mam wiele wspólnego z moją bohaterką, chociaż mam zupełnie inny charakter - mówi Agnieszka Wawrzyniak. - Obudziły się we mnie pewne zdarzenia, które także w dzieciństwie przeżyłam. Z czasem oswoiłam się z bohaterką, którą gram. W życiu prywatnym zupełnie się od niej różnię, ale jest to postać pasjonująca. - Jestem 12 centymetrów wyższa od Edith Piaf - mówi Lucyna Winkel. - Wychowałam się na jej piosenkach, ale nie zdawałam so