- Żeby nie Kulczyk, w tym mieście byłaby kulturalna i ludzka pustynia - przekonuje Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, jeden z głównych pomysłodawców listu [poparcia]. Nigdy nie czuł się "zakładnikiem" biznesmena, po prostu korzystał z jego hojności. - Podobnie jak połowa Poznania! - wykrzykuje.
Wyczekiwała go Warszawa, ale doktor Johann, jak mówią o nim w Poznaniu, wylądował w "swoim Johannesburgu". Co będzie z miastem, gdy zabraknie Jana Kulczyka? - pytają mieszkańcy. Złapał Doktor złotą rybkę, wypuszcza do morza, a ta nagle wychyla łeb z wody i pyta: "No, a trzy życzenia?". Doktor, wzdrygając się, odpowiada: "No dobra. Czego sobie życzysz, mała?". Ten dowcip, ułożony przez Amerykanów na cześć Billa Gatesa, najbogatszego człowieka świata, poznaniacy opowiadają z Janem Kulczykiem [na zdjęciu] w roli głównej. Dla nich to on jest najbogatszy. Z nim kojarzą najpotężniejsze w regionie firmy: zakłady Volkswagena, Autostradę Wielkopolską, Kompanię Piwowarską. Przedsiębiorstwa te zatrudniają około dziesięciu tysięcy osób, kolejne kilka tysięcy utrzymuje się dzięki współpracy z tymi firmami. Po wybuchu afery Orlenu i ujawnieniu w trakcie prac komisji sejmowej podejrzeń wobec Kulczyka spora część poznańskich notabli zadrżała z n