"Miłość jest buntowniczym ptakiem, którego nikt nie może oswoić" - tak zaczyna się słynna Habanera, śpiewana przez tytułową bohaterkę "Carmen" w pierwszym akcie opery. Nieśmiertelne dzieło Georges'a Bizeta z librettem Henri Meilhaca i Ludovica Halevy'ego, opartym na noweli Prospera Merimée zobaczymy 24 maja na deskach Teatru Wielkiego.
Reżyserię spektaklu powierzono Denisowi Kriefowi, który realizuje swoje prace w najważniejszych ośrodkach operowych Europy i wzbudza za każdym razem duże zainteresowanie krytyki. Za stronę muzyczną spektaklu odpowiedzialny jest holenderski dyrygent Kees Bakels, podbijający niezmiennie serca zachodnich melomanów. Dzieło, nad którym wspólnie pracują, ma na swoim koncie nie tylko niezwykłą popularność, ale także dość zaskakującą historię. Bizet napisał Carmen na zlecenie dyrektora paryskiej Opera Comique - Camille'a du Locle'a. To on zapoznał kompozytora z autorami libretta, a jako inspirację podsunął twórcom nowelę Merimee. Komponowanie muzyki zajęło Bizetowi dość dużo czasu - trwało od roku 1874 do 1875. "Carmen" wystawiono ostatecznie 3 marca 1875 r. na scenie Opera-Comique. Trudno w to dziś uwierzyć, ale spektakl spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem, wręcz z lekceważeniem. Niewątpliwie przyspieszyło to śmierć załamanego kompozyto