Podczas spotkania w Teatrze Polskim w Poznaniu Peter Brook [na zdjęciu] emanował niezwykłą energią. O życiu i o teatrze w niedzielny [13 marca] wieczór mówił w sposób wzruszająco szczery.
Znakomity reżyser wspominał ludzi teatru, którzy wywarli na niego największy wpływ: Craiga i Grotowskiego. Jednak sam poszedł inną drogą. Craig bowiem schronił się przed żywym teatrem w wizjach i marzeniach, dla Grotowskiego glebą teatru było ciało aktora. Obaj na swój sposób uciekli od widowni. - Ja mam inny temperament - przyznał Peter Brook. - Nie mógłbym nigdy iść dalej w mojej pracy bez publiczności. Nadzwyczajna energia, która wytwarza się w trakcie spektaklu, wynika ze spotkania ludzi przygotowanych z nieprzygotowanymi. Ci pierwsi to aktorzy, wnoszą uczucia, przemyślenia, warsztat sceniczny, znajomość tematu. Publiczność z kolei przynosi oczekiwanie: siłę, która może działać w dwie strony. Uskrzydla i ulepsza to, co w spektaklu dobre, prawdziwe, ale też brutalnie obnaża fałszywość i słabość. Nie można też starać się publiczności edukować czy ją polepszać. - Rola reżysera - mówił dalej Brook - polega na tym, że najpierw to