Stary człowiek wraca do domu, bo nie może prowadzić już samochodu. Osaczony płatnościami musi zarabiać, chociaż nie ma sił. Musi zarabiać, bo wierzy, że człowiek wart jest tyle, ile potrafi sprzedać, a nie chce przyjąć łaskawego chleba. W domu czeka żona i dwu synów. Jeden z nich zarabia na siebie, ale drugi, starszy, jakoś nie może poradzić sobie w życiu. Nigdzie nie zagrzewa miejsca zbyt długo, w dodatku prowadzi niepewny i nieco dwuznaczny tryb życia. Ale stary kocha go i nienawidzi równocześnie, stosunki między tymi dwoma bliskimi sobie ludźmi są przesycone namiętnością i tajemniczą winą, najlepszą wolą i najfatalniejszym spełnieniem, obaj lękają się o los drugiego i obaj, w niezrozumiałej zaciętości, nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Grozi im nędza, o pracę coraz trudniej, a stary traci właśnie niepewne zajęcie komiwojażera. Równocześnie jednak dowiaduje się, że syn go kocha i ostatnie jego godziny przesycone są tą k
Tytuł oryginalny
Pożegnanie komiwojażera
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 434