"Farinelli" w reż. Łukasza Tworkowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Spektakl "Farinelli" jest popisem aktorskim Bartosza Porczyka, budzi jednak wątpliwości co do sensu i przesłania. Najwyraźniej twórców widowiska zafascynował najsłynniejszy z kastratów, ale skoncentrowali się na jego powikłanej tożsamości seksualnej, a nie muzyczno-wokalnej, która była (i jest) ważniejsza. Tytułowy bohater miota się pomiędzy infantylizmem (bo zabieg został wykonany w dzieciństwie), gejostwem, męską prostytucją, transseksualizmem i transwestytyzmem, ale kiedy przychodzi mu zaśpiewać, zaczyna się błazenada pod publiczkę. Nagranie krótkiego utworu z repertuaru śpiewaka zostaje obłudnie pochwalone, ale ogólnie sztuka i wysiłek towarzyszący śpiewowi operowemu stały się pretekstem do niewybrednych żartów. Włączenie do spektaklu bardzo słabo śpiewającego chłopca (Kacper Kuryś zaangażowany przez agencję castingową Studio ABM) potwierdza obawy, że sztuka wokalna kastratów nie grała tu wielkiej roli. Współautor tego odważne