- Śpiewacy nieczęsto mają taki materiał do pokazania na scenie. Myślę, że trudno jest im zrozumieć do końca i autentycznie się przejąć życiem postaci z opery klasycznej: króla, księcia, służącego, hrabiego. Tutaj mają tę szansę - mówiła reżyserka EWELINA PIETROWIAK przed premierą "Pułapki" w Operze Wrocławskiej.
Małgorzata Matuszewska: "Pułapce" bliżej do opery niż "Matce czarnoskrzydłych snów", którą wystawiała Pani we Wrocławiu? Ewelina Pietrowiak: "Pułapka" jest operą. W "Matce..." jeden akt był wyłącznie mówiony, dwie role grały aktorki. "Pułapka" poza jedną sceną jest cała śpiewana, więc muszą w niej wystąpić soliści operowi. Utwór Tadeusza Różewicza opowiada historię Franza Kafki. Uwspółcześni Pani akcję? - Nie. Nic nie będzie się działo w 2011 roku. Scenografia, kostiumy i użyte projekcje umiejscawiają akcję w latach 20. zeszłego wieku. Ale relacje między bohaterami są mam nadzieję - absolutnie realistyczne i współczesne. Bliska jest Pani "Pułapka"? - Coraz bliższa, bo zafascynował mnie główny bohater. Zaczytywałam się biografiami Kafki i jego dziełami i myślę, że każdemu młodemu twórcy ta postać jest bliska, bo, zawodowo i rodzinnie, zmaga się z podobnymi demonami i problemami. Widzę, że wiele cech Franza o