Symptomatyczna wydaje mi się zaciekłość, z jaką rzucają się na Ionesco komentatorzy przedstawienia "Gry w zabijanego" we wrocławskim Teatrze Polskim. I nawet dosyć zabawna - w tonie nagłej powagi, towarzyszącej zwykle aktom karcenia ludzi źle wychowanych i niesfornych przez ludzi wychowanych dobrze, świadomych nadto, iż pewna powściągliwość formy potęguje ekspresję nagany. Wygląda na to, ze Ionesco zupełnie już zniecierpliwił wytworny świat krytyki; mimo wielokrotnych ostrzeżeń wypowiada swoje obsesje w sposób coraz bardziej gwałtowny i trywialny; umieraniu, które jest już jedynym tematem jego komedii, w "Grze w zabijanego" nie towarzyszą żadne ceremonie. Krzywimy się na to w sposób cokolwiek napuszony, jakbyśmy sądzili, że jest nieprzyzwoitością mówić w tym tonie o śmierci. Bo chyba tak sądzimy, naprawdę. Jakby było nieprzyzwoitością i nieostrożnością mówić o śmierci bez przyciszenia głosu, bo demon nazwany po i
Tytuł oryginalny
Powszednia Apokalipsa
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 18