"Przebudzenie wiosny" w reż. Heleny Kaut-Howson w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
Po "Przebudzeniu wiosny", najnowszej premierze w Powszechnym, oszołomiony widz zaczyna tęsknić za widokiem pustej ściany i ciszą. Reżyser Helena Kaut-Howson najwyraźniej wyszła z założenia, że słynny tekst Franka Wedekinda znudzi dzisiejszego odbiorcę. W końcu kogo może bulwersować dramat nieuświadomienia seksualnego, przedwczesnej ciąży, aborcji czy samobójstwa nadwrażliwego chłopca? Jej inscenizacją rządzi więc zasada: im więcej, tym lepiej. Wszystkiego jest tutaj w nadmiarze. Słowo podkreśla gest, gest podbija muzyka, muzykę światło. Kolejne sceny umożliwiają niekończącą się kontemplację możliwości techniki teatralnej. Dla każdego coś miłego: jeżdżąca ławka z uczniami wbijającymi sobie do głowy łacinę, erotyczny monolog wygłoszony na sedesie, stosy suchych liści pokrywających scenę, w której tarzają się z upodobaniem bohaterowie, czy taneczne etiudy z krzyżami Po godzinie podniosłej muzyki Pawła Mykietyna,