"Paternoster" w reż. Marka Fiedora we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Jolanta Kowalska w Teatrze.
Reaktywacja Helmuta Kajzara we Wrocławskim Teatrze Współczesnym udała się połowicznie. Pamięć o nim powraca tu z zaskakującą regularnością. Zostało po nim niewiele. Kilkanaście sztuk, których od dawna już nikt nie wystawiał, trochę esejów i blaknąca coraz bardziej legenda. Wiadomo, że był twórcą osobnym, docenianym przez współczesnych, lecz nie do końca pasującym do mód teatralnego mainstreamu lat siedemdziesiątych. Dyskutował z wielkimi tamtego świata, nie zgadzał się z Dejmkiem i Grotowskim, podziwiał Swinarskiego, ale własną ścieżkę udeptywał z dala od głównych szlaków. We Wrocławskim Teatrze Współczesnym miał swój krąg aktorów, z którymi odprawiał dziwne rytuały. Nazywali je teatrem meta-codziennym. Smakowali wspólnie poezję najprostszych czynności, wierząc, że w szczelinach życiowego banału da się dostrzec przebłyski archetypu. W tej konsekracji rzeczywistości "niższej rangi", w epifaniach światów wzgardzonych, by