Od premiery "Normy" w warszawskim Teatrze Wielkim minęły już dwa tygodnie, a autor tych słów ma nadal tremę, jak artyści przed występem. Ale czyż można się dziwić? "Normę" oglądamy na stołecznej scenie raz na 150 lat! Do tego obecna premiera była patetyczna: realizację powierzono sławom - reżyserowała wielka Fedora Barbieri, opracował muzycznie dzieło utalentowany Brazylijczyk, znany krakowianom szef "radiówki" Jose Maria Florencio Junior, oprawił plastycznie "Normę" Andrzej Majewski, śpiewacy jedynie bez nazwisk największych, ale jakże znakomici. Premierę zaszczycił obecnością prezydent Rzeczypospolitej Lech Wałęsa, podkreślając rangę wydarzenia. Bo też to była pompa! Nie tylko na widowni (był tzw. cały świat), ale także na scenie. "Norma" w założeniu jest koturnowa, zbliżona charakterem do francuskiej opery heroicznej. Vincenzo Bellini, twórca przecież romantyczny połączył statyczność wynikającą ze stylu oraz z tematyki staro�
Tytuł oryginalny
Powrót "Normy"
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Polski" nr 54