"Ptaszek" jest nie tylko renowacją komedii dell'arte, ale też arcydziełem współczesnego teatru
Poezja jest sprawczynią wszystkiego. Nawet jeśli poeta, w wytartym swetrze, z wyciągniętymi jak skrzydła nietoperza rękawami, poetyckiemu szałowi poddaje się tylko po napełnieniu brzucha specjałami z teatralnego bufetu. Jest nieświadomym wysłannikiem dobra, chociaż na pozór jego ciemne słowa pogrążają świat w chaosie. W "Ptaszku Zielonopiórym" Carlo Gozziego Arlekin-Brighella zmienił się w parodię poety. Pod jego maską kryją się wszelkie szachrajstwa, jakich kiedykolwiek dokonano na konto słowa wieszczego i wiązanego. Ale także wszystko to, co czyni poetę poetą. W inscenizacji "Ptaszka" przygotowanej przez Piotra Cieplaka nie ma Arlekina. Został poeta, którego portret łatwo odnajdziemy otwierając na dowolnej stronic słownik "Parnas-bis". Ale zarazem jest on obciążony wszystkim, co kiedykolwiek na temat poetyckości pomyślano i zapisano. Transfuzja Cały świat "bajki filozoficznej" Gozziego uległ u Cieplaka podobnej p