Sześć lat po wprowadzeniu reformy samorządowej, która uwolniła kulturę od opieki państwa, wracamy do punktu wyjścia. Ministerstwo Kultury ma od przyszłego roku współfinansować 20 muzeów, filharmonii i teatrów, które w 1999 r. skreślił z listy państwowych dotacji centroprawicowy rząd. Czy teraz pod hasłem ratowania kultury w regionach powraca upiór centralnego zarządzania?
Tego lata dyrektorzy placówek kulturalnych od Rzeszowa po Szczecin marzą o jednym - o telefonie z pałacu Potockich przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, w którym mieści się Ministerstwo Kultury. A wszystko za sprawą szefa resortu Waldemara Dąbrowskiego [na zdjęciu], który w czerwcu niespodziewanie ogłosił, że państwo współfinansuje najważniejsze instytucje kultury w regionach, podległe dotąd samorządom wojewódzkim. Cztery umowy już podpisano: z Muzeum Narodowym we Wrocławiu, z wrocławskim Teatrem Polskim, z Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu i z Muzeum Narodowym w Kielcach. Trwają rozmowy z samorządami o muzeach w Łańcucie, Katowicach, Szczecinie i Lublinie, teatrach w Gdańsku, Olsztynie i Poznaniu, filharmonii w Zielonej Górze, operach w Bydgoszczy i Białymstoku, Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu oraz Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Instytucje, które znalazły się na tej złotej liście ministe