Ibsena, jako reprezentanta przeklętego naturalizmu, teatry do niedawna skrzętnie omijały. Zagrać Ibsena znaczyło nieomal tyle, co się zhańbić. Niesłychanie swego czasu popularne, grywane w całej Europie sztuki autora "Nory", wkrótce po jego śmierci ze sceny powędrowały na półki bibliotek. Całymi latami do dramatów Ibsena częściej sięgali historycy literatury, niż ludzie teatru. Nie odmawiając mu swoistej wielkości stwierdzano jednocześnie, że właściwie nie wiadomo jak go wystawiać. Odrzucając konwencję sceny pudełkowej, rodzajowość, iluzjonizm mieszczańskiego teatru "wylewano dziecko z kąpielą". Ibsen - mówiono - to wielki pisarz dziewiętnastowieczny, ale zbyt świeża jeszcze pamięć o tym, w jaki sposób był uwikłany w sprawy własnej epoki, nie pozwala go traktować ani jako klasyka, ani jako pisarza współczesnego. Tak właśnie mówiono, lecz z czasem okazywało się coraz wyraźniej, iż Ibsen jest problemem, którego nie da się załatw
Tytuł oryginalny
Powrót Ibsena
Źródło:
Materiał nadesłany
Magazyn nr 17