"Bucharest Calling" Stefana Pecy w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
"Bucharest Calling" imponuje energią młodych wykonawców, choć sztuka rumuńskiego autora Stefana Pecy zdaje się tylko repetycją z niegdyś modnych brutalistów - Marka Ravenhilla i Mariusa von Mayenburga Dla stałej publiczności firmy z Mokotowskiej przedstawienie Jarosława Tumidajskiego musi być poznawczym szokiem. Przywykła przecież do wystawianej przenikliwie klasyki (w ostatnich latach "Hamlet" i "Niepoprawni" w inscenizacji Macieja Englerta) albo współczesnych sztuk dobrze skrojonych w rodzaju "Napisu" i "Tańca albatrosa" Geralda Sibleyrasa, o sprawnie granych farsach nie wspominając. Miałem swojego czasu trochę pretensji do Englerta o dobór repertuaru, choć rozumiałem, że szef Współczesnego idzie za głosem jego widowni, grając utwory w dobrze znanej, od lat oswojonej konwencji. Taki profil repertuaru sprawia, że spektakle przy Mokotowskiej zwykle nie schodzą z afisza, gdy nie zostaną zagrane, powiedzmy, dwieście razy, cały czas gromadząc liczną